poniedziałek, 29 listopada 2010

Reise Fieber

(W tle Florence krzyczy piosenke Beyonce "Halo")

Nie no, kufa, nie no! Nie pojade na Polnoc samochodem z kolesiem, ktory ma prawko od miesiaca i letnie opony. Ni chu chu. Nie w taka pogode.
Tylko co ja zrobie z tymi wszystkimi betami?!? Nie wsadze ich w pociag.
Postanowilem sprezentowac rozne przedmioty. Ale, cholera jasna, w ogole to nie jest cos, co ktokolwiek moze chciec miec. Pomijajac to, ze to sa wszystko bardzo wazne przedmioty. Inaczej w ogole bym ich tu nie przywozil. Moglyby se spokojnie czekac w Domu.
I, nagle, zorientowalem sie, ze skoro nie jade z nim, to pora wyjezdzac. Tak jakby juz teraz. Szajse, w ogole nie jestem zorganizowany do tego. A jeszcze mialem pojechac do Krakowa. Ciekawe kiedy?
Za godzine jest pociag, ale R nie odbiera, to przeciez tak nie wezme i nie pojade. Szajse, szajse.
Dobrze, ze Magda zaprasza nas z Dziubaskami na final Tap Madl, to sie zrelaksuje troszkie i zasiegne jezyka co do rozwiazania problemow spraw biezacych.


Poza tym, wylega sie we mnie coraz dokladniejsza forma Rytualu. Juz nie moge sie doczekac, kiedy wybuchnie z cala moca. To piekny widok. Nie odprawialem czegos tak znaczacego juz z dwa lata. Ale jestem podekscytowany ^ ^ . Zeby tylko niczego nie spieprzyc.

Nie pale juz drugi dzien. Ponoc pierwsze trzy sa najgorsze. W chwili obecnej uwazam, ze zaden dzien przyszlosci nie bedzie juz piekny.

Aha, no i wybaczylem juz calkowicie mojemu 'najwiekszemu obecnie wrogowi'. Co powoduje, ze juz nie jest najwiekszym obecnie wrogiem. I teraz nagle znowu nie mam wrogow. Natomiast laskawie darze pogarda pare konkretnych osob, oraz 2/3 ludzkosci ;)
Musze jeszcze tylko kochanego wroga poinformowac, ze znowu mozemy cieplo o sobie myslec.

niedziela, 28 listopada 2010

"Rzucic palenie? Nic prostszego - robilem to wiele razy"

Robie to po raz kolejny.
Musze to zrobic. Nie moge powiedziec dlaczego. To zaklecie - nie dla mnie.


Biel jest brudna, bo Ziemia jeszcze ciepla.
Ukochana Czeresnia podstepnie scieta pod Nieobecnosc.
Kiedys mozna bylo ja Obejmowac,
Teraz glupio na nia patrzec palaca sie w kominku.
Plona tam Uczucia.
Nawet grzane wino z pomaranczami i gozdzikami
Kojarzy sie tylko z rozpadem Watroby.
Do tego martwe lodowate Labedzie.

sobota, 27 listopada 2010

Czy mam zjeść te jajka ze skorupkami?

Nawet tam słońca musiały w końcu zajść za oboma balkonami.
Niewiele to zmieniło - stało się to tylko pretekstem dla zapalenia świeczek.
Bo w niektórych miejscach słońce nigdy nie przestaje świecić.

Nie ma jednak miejsca na słodycz.
Ostrość włoskich potraw i cierpkość ciemnego wina bledną
Porównane do padających słów.

Jeszcze tylko pocieszna włochata kluska
Niewinnie merda ogonem

środa, 24 listopada 2010

Zaplotkujmy. Czyli Drama byc musi.

Nie ma nic przyjemniejszego niz ploty. Szczegolnie poganskie w dobrym towarzystwie.
Jestem, obecnie, wyczekujacy na sygnal - sms od Blazejowej; wtedy, z dzikim szalem, rzuce sie do sprzatania, gotowania, rychtunku i, ogolnego, ogarniania przestrzeni zyciowej.
Jezeli sygnal nastapi za np. 3h to bede krzyczal, ze juz za pozno, ze nie dam rady, ze koniec, apokalypsa i wszystko. Po czym wypije kawe i bede robil to, co trzeba szybciej. Chybcikiem, wrecz.
Wszystko dla, po raz kolejny, dobrego towarzystwa i plot. Tym razem gdanskich plot. Bo gdanskie ploty sa rownie ciekawe co poganskie. Choc skromniejsze ilosciowo (chyba ze dorzucic do tego poganskie-gdanskie, ale to juz inny swiat).
Mysle, ze to przez to (uwielbienie plotek), ze nie lubie w moim zyciu Dramy. A Drame lubie. Drama byc musi.
Wysysam, wiec, cudza Drame i osiagam stan przyjemnej rownowagi. Przechylenie pojawilo sie, gdy w moim zyciu doszlo do Tradżedi i Avanti i Oh-my-gooooooood!
Zdaje sie, natomiast, ze sie moja Drama unormowala. Spokoj i wyciszenie i weekend w Krakowie. Plus balety i zdarte gardlo (zawiany Joszko spiewa z Chylinska, ze jest winny).
Z nieprzyjemnosci nadmienic trzeba: nieco irytujace rozluznienie pogan krakowskich, blada karlice - zlodziejke piwa w LaF-ie, roztargnieta (;]) kasjerke w Zaczku, ktora zrobila nas na 6zl, nie dajacego spac Artura wraz z jego pretensjonalna Osiemnastka, ktory to (Osiemnastka) mowi, ze "to ohydne, ze taki czlowiek w ogole istnieje" i "nie dotykaj mnie, obcy czlowieku" i "co Ty wiesz o modernizmie? Przeciez to takie szerokie pojecie", a niejaka Karolina (spiaca na trzeciego w jednoosobowym materacu Artura) mowi do A. o 18: "to niesamowite! Ja najpierw zobaczylam jego oczy, rozumiesz, nie wyglad, tylko oczy, dopiero potem jego wyglad. A potem jego intelekt zobaczylam". Jestem zazenowany i troche mi glupio przed swiatem za pustke tych slow.
Pustka, Pustka, Pustka - mawial Brodski.

Odkrylem wlasnie straszna prawde: Chyba jej macica pala do niego skrytą wilgocią. Mowa, oczywiscie, o X.X. i niejakim Y.Y.

wtorek, 16 listopada 2010

niedziela, 14 listopada 2010

Mocne zagdanszczenie atmosfery.

Serdecznie dziekuje Stolicy za jej Moc Uswiadamiania.

Bo ile Cie trzeba cenic ten tylko sie dowie, kto Cie stracil. Mowie o Gdansku i Krakowie; ludziach.

Bardzo chce dostac te prace w Gdansku. I ciagle o tym mowie, zeby ja przyciagnac, a przy okazji nie mowie o niej prawie nic - zeby nie zapeszyc.
Jezeli ja dostane, to obiecuje (sobie, rzecz jasna) ze bede najszczesliwszy na swiecie i nikt nie bedzie szczesliwy bardziej niz ja. Przynajmniej na czas trwania Ekscytacji :)
Wszystko mam zaplanowane: uznanie prawka, przeprowadzka do apartamentu od strony ogrodu, kredyt na Smarcika, PS3/Xbox, duuuuzo nowych klamotow. I jacys nowi znajomi - starzy sie wykruszyli, na dzielni zostala tylko Alia, ktora ostatnio ostro swiruje. Ale jej wybaczam - dobrze rozumiem jazdy, ktore jej zycie zaserwowalo.

Trzeba jakies zaklinanko pierdolnac ;)

wtorek, 9 listopada 2010

Tak bardzo tęskniliśmy za spokojem.

Normalizacja w głowie - to bardzo przyjemne. Sensowność świata jest przydatna.

Ale kolczyk w nosie i tak sobie zrobię.

Tęsknimy jeszcze za ciężkością słońca, bajglami, dokciem pepciem i smukłymi palcami szopów praczy, które ponoć są naznaczone (czego ja, oczywiście, nie widzę - nie odczuwam boskości średniowiecznych dziewic o rozdętych brzuszkach, wysokich czołach i młodo-starczych twarzach).
Mamy tez dosyć dziwnych ludzi, którzy dużo skaczą, dużo krzyczą, a są bez znaczenia.

sobota, 6 listopada 2010

Znowu.

Trzeba bedzie sie przeprowadzic.
Zdenerwowala mnie ta baba jak rzadko.
"Raz tylko stracila panowanie, gdy obrazono kogos z jej bliskich... Dramaty zlych kobiet pozostaja niezauwazone... Ale sie pozbierala, na cale nieszczescie"

czwartek, 4 listopada 2010

Plan na życie.

Najebać się.
Nie myśleć. Zapomnieć. Tańczyć.
I się śmiać.
Słodki szum w głowie. Szukać twarzy wzrokiem, który już niczego nie dostrzega.
Usłyszeć coś głupiego. Znowu się śmiać.
Kogoś przytulić - ot tak.
Wypić coś jeszcze. Zapalić kolejnego, a chuj.
Jakieś basy, ponoć jakiś rytm. Ale za to wibracje.
I ci ludzie, którzy tak kompletnie nie maja znaczenia.

środa, 3 listopada 2010

Niepokoj.

O Bogi!
Dlaczego wszystko sie tak szybko zmienia? Nie moge nadazyc. Swiat wiruje, ludzie tancza, a ja stoje, patrze i nie halo.
Wysiadam. Co bedzie za nastepnym rogiem?

Znowu mam ten okropny Stan. Najgorsze jest to, ze Stan zawsze nadchodzi niespodziewanie, jest nie do przewidzenia. Nagle pomyslalem, przez to, ze napisalem Stan z ogromnej litery, ze Stan to imie. Teraz mi sie Stan spersonalizowal. Skoro jest juz osobowy, to bede mial z nim lepszy kontakt. Bo jest mniej abstrakcyjny.
Jedyna dobra strona Stanu jest Zobojetnienie. Na niczym mi nie zalezy. Zaraz zrobie cos glupiego, bo i tak nie obchodza mnie konsekwencje. Uznam to za wyjatkowo zabawne. Jutro (nie chodzi o to, ze jutrzejszego dnia, tylko ze potencjalnie nie dlugo i w kazdej chwili) spakuje sie i wyjade, nie przejmujac sie glupostjami. Kolejna jedyna dobra strona Stanu jest postepujace odrealnienie. Po kulminacji dochodzi do zalamania, potem do twardej realistycznosci, a po czasie pewnym dochodzi do hipomanii. Nie ma nic przyjemniejszego niz hipomania (ta ukryta jota w tym slowie jest tak ekscytujaca).
Chce isc na Miedzy Nami Dobrze Jest. Ale bilety maja tylko na przyszlosc. A ja zupelnie nie wiem, czy moge wtedy przyjsc. Nie wybaczylbym sobie, gdybym kupil, a potem nie mogl isc.

Fragment rozmowy na gg. Wypowiedz moja:

Ja sobie pod prysznicem siadam22:33:54a nawet sie zwijam w pozycje embrionalna, jesli jest miejsce22:34:10mysle, ze tak padly ostatecznie te scianki od kabiny22:34:23wypchnalem je moja blada i mokra dupa22:34:30ze o jej rozmiarach nie wspomne

wtorek, 2 listopada 2010

Pucata Podgórniś moja!

Bardzo ją uwielbiam. Jak jezdzilem uczyc dzieciaczki do Myslenic, to sobie ja czytalem. Dziesiec razy jeden wiersz, bo inaczej nie da sie wejsc w jego 'tor myslowy'. Szczegolnie w busie mknacym po Zakopiance. Uwielbiam, uwielbiam! Slucham tez jej recytacji "ze smiercia jej do twarzy", a Aldona i Maciek dziwnie sie patrza. No przezywam. Co zrobie, no, przezywam.

M. Podgórnik, kadr na dzień dobry

tak mam już kurwa nędza córka inżyniera
że kocham się w perfekcji i wielbię szczegóły
z braku laku w niesmaku lecz jednak wybieram
czasem nawet mahomet musi przejść się w góry
czasem nawet mahomet musi się wypróżnić
nikt nie jest prorokiem we własnej łazience
świat się bardzo stara by załatwić mi epizod
w czyimś jeszcze życiu niestety za epizody
nie dają oscara cóż przyznane naprędce pomniejsze
nagrody pomniejszą może gorycz zgagi bo do końca
utrwalony w mym filmie pozostaniesz młody
i wiecznie iść będziemy w stronę wszechwładnego słońca


Co irytujace- panciuleczka wlasciecielka lokalu, powiedziala, ze jest przerazona stanem mieszkania. Najgorsze jest to, ze specjalnie wysprzatalismy chalupe przed wyjazdem. Nie lubimy jej. Trzeba sie wyprowadzic. Moze tym razem do Poznania? Ponoc Wroclaw jest piekny. Ale narazie siedze, gdzie siedze. Nie mam woli dzialania.
Mama kaze mi wracac do Gdanska. Tata tez, ale mniej stanowczo.
Doszlo do zagubienia. Terenowo-mentalnego. Jechalismy z Aldona samochodem po miescie i trafialismy zupelnie nie tam, gdzie mielismy. Z reszta nie wiedzielismy gdzie jestesmy. Zgubilem tez cel i wole zyciowego dzialania, dobija mnie moja niepewnosc. W koncu wyjechalismy na Wilanowska i jakos dotarlismy.