wtorek, 8 listopada 2011

Bawic sie po czesku i nudzic sie po czesku.

Zabijam swoja indywidualnosc na rzecz korporacyjnego sformatowania osobowsci.
Obecnie ucze sie roznych rzeczy w Ostrawie.
Nie czuje sie za granica. Roznic jest za malo. Bo Ostrawa wyglada jak typowe slaskie miasto. Moze troche czystsze i bardziej spokojne (nigdy nie zrozumiem braku ludzi na ulicach). Ale dalej jest swojsko.
Wydaje mi sie tez, ze znam czeski. Co jest nieprawda, ale nie przeszkadza mi to tlumaczyc po polsku pani stojacej za mna zeby przeszla do innej kasy bo tam nie ma kolejki. Nie zrozumiala. Tak to juz jest, ze w sklepach czlowiek spotyka sie z brakiem zrozumienia.
Uwazam tez, ze Czesi wcale nie sa zgermanizowani. Oni tylko nie pija wodki i kosciol nie kaze robic im roznych dziwnych rzeczy. Chyba ze wlasnie to nazwiemy zniemczeniem. W takim wypadku na folksdeutscha bym sie nie zglosil - kosciol bierzcie, krzyzyk na droge! Ale wodki nie oddam ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz